Amsterdam

Start your day with a good breakfast they say...

…and that is what we intend to do. A short walk from our apartment we find The Breakfast Club and that is where intend to indulge ourselves with a too-many-calorries-but-who-cares-you-are-in-Amsterdam breakfast. Amsterdam is a paradise for food lovers, it will forever remain associated in my mind with opulent breakfasts, wonderful cakes and excellent Indonesian cuisine (oh, yes, this is in our plans as well). So now in we jump, from the crispy morning air, noses just a tad red and hair tossed by winter wind, to the warmth and a joyful noisiness of a cosy breakfast cafe. Soon sandwiches, omelettes, Benedictine eggs, teas and coffees land on our table (windowsill really, as we sit facing Amsterdam street through huge windows of the cafe). Life is good.

Od mojej pierwszej wizyty w Amsterdamie już chyba zawsze kojarzyć mi się on będzie z pysznymi, chociaż za dużymi (to nie jest ich wada!) śniadaniami, znakomitym ciastem i kuchnią indonezyjską, lepszą być może nawet niż w samej Indonezji. Ten dzień postanawiamy zatem także zacząć od dobrego śniadania. Na mapie wypatrzyliśmy, ze dość niedaleko od naszego apartamentu i w stronę centrum, gdzie się docelowo wybieramy, znajduje się The Breakfast Club. Po krótkim, przyjemnym spacerze, z nosami odrobinę czerwonymi od chłodnego poranka i włosami zmierzwionymi na zimowym wietrze wskakujemy do małej oazy ciepła, gwaru i pysznych zapachów.  Znajdujemy wolny stolik, a raczej szeroki parapet, do którego przystawione są krzesła i zaczynamy przebierać w daniach o kaloryczności dostosowanej do potrzeb przechodzącego intensywny trening przyszłego komandosa, ale któż by się tym w Amsterdamie przejmował. Za chwilę na naszym parapecie lądują kanapki na gorąco, omlety, jajka benedyktyńskie, filiżanki z kawą i szklanki pełne pachnącej bergamotką herbaty. Życie jest piękne. 

Hello, Amsterdam

Just one weekend to catch a breath when things at work as crazily busy, and to meet friends, and to say hello to one of my favourite cities. Oh hello, Amsterdam.

On this occasion we stayed in Yays Zoutkeetsgracht apartments. I liked the place enough. It was created in some of the old converted warehouses that Amsterdam was famous for. The living room and dining area were spacious, the bedrooms (downstairs) were basic but comfortable. It was clean and warm, and the fact that nearly everything was in tones of white, brown, and dark sea added an extra character to the place. This plus a bit strange glass floor in the kitchen…  It was also conveniently located - 30 minutes walk would take us to the Red District area.

So here we start our short adventure, and not alone, as my dear friends, Agatka and Pawel are staying here with us. Thus, not going to write too much about the first evening - it was cosy, sprinkled with wine and jokes and too short, even though we went to bed rather late.

Zdecydowaliśmy się na wyjazdowy weekend, żeby złapać trochę oddechu od zdominowanej pracą codzienności, spotkać przyjaciół i odwiedzić jedno z naszych ulubionych miast. Oh, witaj Amsterdamie! Jak miło cię znowu zobaczyć.

Tym razem zatrzymaliśmy się w apartamentach Yays Zoutkeetsgracht i nie mam powodów do narzekań. Apartamenty powstały na miejscu dawnych magazynów, w tym wypadku były to bodajże magazyny soli. Nasz apartament był dwupoziomowy -  na górze znajdował się duży salon i kuchnia z jadalnią a na dole łazienka i proste sypialnie.  Całość raczej minimalistyczna w stylu, ale przyjemna i nie pozbawiona charakteru. Biel z akcentami brązów i ciemnego morskiego koloru dominowała we wszystkich pomieszczeniach, a w kuchni znajdował się  co nieco ekscentryczny kawałek szklanej podłogi – dobrze chyba jednak, ze to nie było lato i czas krótkich sukienek…  Było czysto i było ciepło i w ogóle  nie było źle. No i zatrzymaliśmy się tu z przyjaciółmi - Agatką i Pawłem. Zatem na temat pierwszego wieczoru rozpisywać się nie będę - siedzieliśmy sobie wygodnie rozrzuceni po różnych fotelach i sofach, gadając o wszystkim i o niczym i od czasu do czasu przepłukując gardła winem. I tylko wieczór jakiś strasznie krótki się wydawał, chociaż do lóżek poszliśmy zdecydowanie późną nocą.