cheetah

Feeding Etosha and Tuano

It is time to visit Tuano and Etosha for the last time. It is time for their first meal of the day and we are allowed to feed them by ourselves. They come quickly knowing very well we have their brunch with us and they are oblivious to everything else when they eat. We can pat them on their heads and they do not even notice it. They stay with us for a while after the meal, cleaning each other in a friendly fashion, observing us lazily from the nearby bushes. And then it is time to say our farewells. I so hope they will live happily and in good health for a long, long time. 

Nadszedł czas, żeby po raz ostatni odwiedzić Etoshę i Tuano. To jest pora ich pierwszego posiłku i tym razem możemy je sami nakarmić. Gepardy pojawiają się bardzo szybko po naszym przybyciu - dobrze wiedzą, że oto nadchodzi pełna micha. Kiedy jedzą, nic innego ich nie obchodzi. Możemy miziać je po gęstym futrze na głowie, dużo grubszym i bardziej szorstkim niż się spodziewałam, nie zwracają na to kompletnie uwagi. Po skończeniu posiłku nie oddalają się natychmiast. Rozkładają się pod pobliskimi krzakami, myjąc sobie wzjemnie umazane krwią pyski i obserwując nas leniwie spod oka. Ale w końcu zaczynają się zbierać i to jest czas na nasze pożegnanie. Trzymajcie się chłopaki, mam ogromną nadzieje, że przed wami jeszcze wiele dobrych, szczęśliwych lat…

King Flesh

The biggest of them all, he is the size of a lampart rather than cheetah, King Flesh is kept completely separately at the moment. His temporarily enclosure is close to where the behaviourist lives, to make many opportunities for these two to bond. This will help to manage King Flesh who is not to be released to the wild. To our surprise our guide is not going inside with us. It turns out there is a history between him and King Flesh, a history that left him a few scars, and one he is not very keen to repeat. So now we find ourselves in a company of a a mighty and not utterly used to humans’ company cheetah, with only the behaviourist keeping him under control. Rule number one - if he comes for you, do not run away. The moment you run, you are the prey and he is the predator. Not an option with big chances of success for the prey. But King Flesh tolerates us OK, most of the time. Oh I am not blind to the few occasions where he was, perhaps, considering showing us who rules this place, but the behaviourist put himself in between us, in such a subtle way as to not alarm us at all. And somehow, full of respect, I am not afraid at any point - I guess I am too much in awe to be afraid. The cat eats his meal and then starts to show his belly, purr and play with the behaviourist. Now, that takes us somewhat by surprise - he behaves like a sweet naughty kitten (albeit with very big claws). And just look at him, if he is not an apotheosis of beauty then I do not know what is.

Nadszedł czas by zawieść posiłek do kolejnego wybiegu. Największy z tutejszych gepardów, wielkością bardziej zbliżony do lamparta, King Flesh, mieszka chwilowo w zupełnie innej części farmy, blisko domu behawiorysty. Dzięki temu mogą się regularnie widywać i budować więź, która pomoże w opiekowaniu się gepardem. Przed wybiegiem nasz przewodnik się zatrzymuje i mówi, że poczeka na nas na zewnątrz. Okazuje się, że z King Flesh’em miał już bardzo bliskie spotkania, po których zostało mu kilka blizn i których nie chciałby raczej powtarzać…  I tak oto jesteśmy na wybiegu z wielkim, majestatycznym i niekoniecznie przyzwyczajonym do towarzystwa ludzi gepardem. Dobrze, ze chociaż behawiorystę lubi. Zasada numer jeden: nie uciekać, jak gepard do Ciebie podbiega. Jak tylko zaczynasz uciekać, stajesz się ofiarą a drapieżnik ofiarę jak wiadomo ściga. No i zakładając, że nie jesteś sprinterem olimpijskim, ten cię raczej doścignie. King Flesh jednak całkiem nieźle znosi nasze towarzystwo, znaczy generalnie ma nas w nosie, chociaż nie umknęły mojej uwadze te momenty, kiedy być może już wstępnie rozważał czy nam jednak nie pogonić kota, a behawiorysta z wielką gracją i jak gdyby nigdy nic (żebyśmy zawału nie dostali czy nie zapomnieli o zasadzie numer jeden) ładował się miedzy nas i zajmował jego uwagę czymś innym. Z tych innych rzeczy najlepiej sprawdziła się pełna miska. Obżarł się gepardzik i już mu się nie chciało ruszać tak bardzo. W żadnym momencie jakoś się nie bałam (nie mylić z nie czuciem respektu), ale tylko dlatego, że zafascynowana tym kotem nie zdążyłam się wystraszyć. I tu kolejna niespodzianka, bo kocur po wciągnięciu obiadu nagle bum i wywala się na grzbiet z prośbą „weź mnie pogłaszcz po brzuszku”. Patrzę, czy to nie będzie pułapka na naiwnych, ale behawiorysta go mizia, a ten mruczy i się wygina i tylko te wielkie wystawione pazury przypominają, że jednak to jest trochę większy kotek. No i już rozumiem dlaczego ten człowiek wygląda, jakby odmierzał czas nacinając sobie kreseczki na rękach zamiast używać tradycyjnego kalendarza. Bardzo delikatny gepard to wciąż gepard, który zostawia, ujmijmy to delikatnie, zadrapania. Za to jaki jest piękny. Jeśli on nie jest apoteozą piękna, to nie wiem co nią jest. 

Bonnie, Clyde, Beauty, & Quess

After a nice if somewhat adventurous breakfast -  first an eland pays us a visit, then an ostrich comes to steal Marcin’s bread - we become the cheetahs’ keepers for a day. Our first errand is to feed Bonnie, Clyde and Beauty, and we will also meet Quess, but no one enters Quess’s enclosure just yet. He is very new here and still extremely shy. He is fed in a relatively small appendix, adjacent to his big enclosure, but linked with it only via a narrow corridor. This is to make him get used to going through narrow cages and it will be useful when the need arrives  for a veterinary visit. We enter the next enclosure. Bonnie, Beauty and Clyde are called from the car but we drive fast to the other edge and they have to chase us to get their food -  healthy exercise comes first. Oh, cheetah in a full run is a truly magnificent view. They glide in the air, their powerful legs barely touching ground, and it only lasts a short time before they are all here enjoying their meal. Then we go for a long ride alongside the fence to check if it is not damaged anywhere. And we are done  here. 

Po śniadaniu z małymi przygodami – najpierw przyszedł nas odwiedzić eland (antylopa kanna), a potem struś zaiwanił Marcinowi bułkę  - jedziemy nakarmić gepardy, które nie są na tyle oswojone, żeby wpuszczać do nich turystów. Bonnie, Beauty and Clyde widzą samochód i wiedzą, że przyszło śniadanie, ale nie ma lekko, przejeżdżamy koło nich i na pełnej prędkości jedziemy na drugi koniec ogromnego wybiegu. Niewiele jest rzeczy piękniejszych niż gepard w pełnym biegu i te kilka chwil, kiedy możemy się w nie wpatrywać to chyba najlepsze momenty całego dzisiejszego dnia. Kiedy gepardy skończą swój posiłek pojedziemy jeszcze wzdłuż ogrodzenia na inspekcje całego ich wybiegu. Obok jest jeszcze jeden wybieg, gdzie mieszka Quess, ale do niego na razie nikt nie wchodzi. Quess jest jeszcze zupełnie nie przyzwyczajony do swojego nowego miejsca pobytu i dostaje swoje posiłki w mniejszej klatce, połączonej wąskim przejściem z jego wybiegiem. Wszystko to po to, by nauczył się ze wąskie przejście nie jest niczym strasznym, a to z kolei będzie pomocne kiedyś, gdy będzie potrzebna wizyta weterynarza. 

Morning with Etosha and Tuano

It is early morning and we are visiting Etosha and Tuano again. As I kicked a fuss yesterday about their diet we started to chat with the behaviourist and he asked if we want to go behind the scenes today. Sure, we do! Normally, tourists only see Etosha and Tuano, but today we will pay a visit to all cheetahs staying at Bagatelle. But now we came to say hello to these lovely boys again. Cheetahs are so similar to domestic cats, they purr, they play, they roll on their backs and they are utterly beautiful.

Jest wczesny ranek i jesteśmy właśnie z wizytą u Etoshy i Tuano. Wczoraj, po całej naszej dyskusji o bilansowaniu diety pogadaliśmy trochę dłużej z behawiorystą i zapytał nas dzisiaj, czy chcemy zobaczyć wszystkie gepardy „od kuchni”. Pytanie, rzecz jasna, retoryczne. Oczywiście, że chcemy! Normalnie tylko Etosha i Tuano przyjmują gości, ale dzisiaj pójdziemy nakarmić wszystkie gepardy pod opieką Bagatelle. Ale póki co obserwujemy nasze znajome chłopaki, które zachowują się dzisiaj jak domowe kociaki – mruczą, bawia się, przewalają się na grzbiecie i są absolutnie zachwycające. 

Etosha and Tuano

The guide takes us to the enclosure of two cheetahs, Etosha and Tuano. Tuano has a lot of scars from the times there used to be three cheetahs together and they often fought for food.  - And so the meaty bones and whole carcasses were removed from their diet and replaced by the chopped meat and organs - it is explained to us. - How do you suplement calcium in their diet? - I ask. - Oh, no worries, they do have some vitamin powders. - Do you mean vitamins and minerals? No answer. - Calcium citrate? Calcium carbonates? Eggshells? The guide stares at me with a very blank face and my heart starts to sink. - How do you balance phosphorus to calcium ratio then? - They do have this powder, you know, the vitamin powder... - Vitamins are irrelevant to my question, really - I say, and he can see by now I am deeply worried. - Wait, he says, I do not know, I do not make meals, the behaviourist will know, you must ask him, maybe they have this calcium in the powder. I do not know. Later on, the behaviourist will come to us to explain that, indeed, they do have calcium supplements in their diet, and follow recipe for well balanced meals.  - They even do get meaty bones to clean the teeth, just not in every meal - he says. Heavy stone is lifted from my heart. We talk for a while about their diet. 

Etosha and Tuon get their barf (for those who may not know,  barf = biologically appropriate raw food) and guests can even come close and stroke their heads when they are engrossed in eating, but that's it. The moment they finish their meal no one (apart from the behaviourist maybe) will touch them any more, and they will disappear shortly running away in their huge enclosure. No full bowl, no sense to stay around humans...

 

Przewodnik zabiera nas do wybiegu dwóch gepardów: Etoshy i Tuano. Tuano ma dużo blizn, szczególnie wokół nosa, z czasów kiedy przebywał z nimi  jeszcze jeden gepard i często walczyli miedzy sobą o jedzenie. - I dlatego z ich diety zostały wycofane mięsne kości czy całe tuszki, a zamiast tego dostają pokrojone kawałki mięsa i podrobów – wyjaśnia przewodnik. - A jak suplementujecie wapń w ich diecie? – pytam.  - Ach, wszystko jest dobrze, one dostają czasem sproszkowane witaminy. -Rozumiem, że nie tylko witaminy, ale też inne suplementy? Brak odpowiedzi. - Cytrynian wapnia? Węglan wapnia? Skorupki jajek? Przewodnik patrzy na mnie, jakbym mówiła do niego po chińsku. (Albo po polsku). To niemożliwe - myślę, ale zaczynam wpadać w panikę. -To jak bilansujecie stosunek wapnia do fosforu? – One dostają ten proszek do jedzenia, tam są wszystkie potrzebne witaminy… -Witaminy nie są odpowiedzią na moje pytanie – mówię i przewodnik już widzi, że coś jest bardzo nie tak.  - Behawiorysta na pewno wie, ja nie wiem, jego trzeba zapytać.  Za jakiś czas prowadzi do nas behawiorystę, który wyjaśnia, ze tak, wapń jest suplementowany, wszystko jest wyliczane i bilansowane, a gepardy dla higieny zębów dostają nawet mięsne kości i tuszki, tyle ze raz na jakiś czas, nie codziennie. Wielki ciężar spada mi z serca. Gadamy sobie chwilę o diecie u kotowatych. 

Etosha i Tuano dostają swój barf (dla tych, co nie wiedzą, barf to surowe posiłki z mięsa, podrobów i niezbędnych suplementów) i goście mogą podejść bliżej, a nawet głasnąć gepardzie głowy, gdy koty są całkowicie zaabsorbowanie pochłanianiem posiłku. Ale tylko wtedy. Kiedy ostatni kawałek mięsa znika w ich przełyku, dotknąć się być może pozwolą swojemu behawioryście. Zresztą za chwilę pognają w głąb swojego wybiegu i tyle ich widziano. Nie ma pełnej michy, nie ma sensu przebywać wokół ludzi.