Japan

Gucci Osteria

Today, for lunch, we are heading to Gucci Osteria da Massimo Bottura. It's an upscale dining spot, definitely not cheap, but we decided to give it a go for the experience. Our future selves can worry about the state of our bank account. The osteria's building facade features beautiful fairy-tale-like paintings with a strong Alice in Wonderland vibe, making it easy to spot.

 

Dziś na lunch wybieramy się do Gucci Osteria da Massimo Bottura. To ekskluzywna restauracja i zdecydowanie nie tania, ale raz się żyje. O stan naszego konta bankowego będą martwić się nasze wersje z przyszłości. Na fasadzie budynku osterii znajdują się piękne, bajkowe malowidła z silnym klimatem Alicji w Krainie Czarów, dzięki czemu trudno ją przeoczyć.

The interior looks just as fancy. We are guided through a green corridor full of mirrors to an elevator that takes us up to the top floor.

Wnętrze wygląda równie imponująco. Prowadzeni jesteśmy zielonym, pełnym luster korytarzem do windy, która zawiezie nas na ostatnie piętro.

The head chef at Gucci Osteria Tokyo is Antonio Iacoviello, who previously worked under Bottura at Osteria Francescana. Iacoviello combines contemporary Italian cuisine with the finest artisanal Japanese ingredients from both land and sea. We opted for the tasting menu, which lived up to the Michelin-star quality we expected.

Szefem kuchni w Gucci Osteria Tokyo jest Antonio Iacoviello, który wcześniej pracował pod okiem Bottury w Osteria Francescana. Iacoviello łączy współczesną kuchnię włoską z najlepszymi japońskimi składnikami. Zdecydowaliśmy się dzisiaj na menu degustacyjne, na zdjęciach poniżej widać, co pożarliśmy.

Chuo Dori

Lined with boutiques and department stores, Chuo-Dori Street is the main shopping artery that runs through Ginza. It is Sunday today, so the street is closed to automobile traffic (it only happens at weekends). This bustling street is packed with chic luxury brands, and when I say luxury I mean Louis Vuitton, Hermes or Gucci level of luxury. However, even those with more modest budgets can find shopping opportunities here.

Chuo-Dori is lined with sky-scrappers of all shapes and sizes, including ultra-modern glass buildings, colonial-style brick structures, and traditional wooden buildings. Surprisingly, these diverse architectural styles all blend together harmoniously.

Ulica Chuo-Dori, pełna butików i galerii handlowych, jest główną arterią biegnącą przez Ginzę. Dziś jest niedziela, więc ulica jest zamknięta dla ruchu samochodowego (dzieje się tak tylko w weekendy) i możemy spokojnie spacerować jej środkiem.

Ta tętniąca życiem ulica jest pełna eleganckich luksusowych marek, a mówiąc o luksusie, mam na myśli poziom Louis Vuitton, Hermesa czy Gucci. Jednak nawet osoby dysponujące skromniejszym budżetem znajdą tu możliwości zrobienia zakupów. Chuo-Dori jest usiana drapaczami chmur wszelkich kształtów i rozmiarów. Mijamy ultranowoczesne budynki ze szkła, konstrukcje z cegły w stylu kolonialnym, a także tradycyjne budynki drewniane. Nie wiem jakim cudem, ale te różnorodne style architektoniczne harmonijnie się tu ze sobą łączą.

Around the clock ;)

The Nittele (or Ni-Tele) Tower, which houses the headquarters of Nippon Television, is a large, modern office building with 32 stories and a height of 192 meters. We wander around for a short while before heading back to Ginza.

Nittele Tower, w którym mieści się siedziba telewizji Nippon, to duży, nowoczesny budynek biurowy o 32 piętrach i wysokości 192 metrów. Kręcimy się chwilę wokół niego zanim wrócimy do Ginzy.

Ni-Tele Really Big Clock

After breakfast we went to the Nippon Television Tower to see the Really Big Clock, designed by Miyazaki Hayao, studio Ghibli’s director. At 12 meters high and 18 meters wide, and weighting 28 tones (it is made from copper and steel), it is the largest animated clock in the world.

 

Po śniadaniu udaliśmy się do Wieży Telewizyjnej Nippon, aby zobaczyć Naprawdę Wielki Zegar, zaprojektowany przez Miyazakiego Hayao, reżysera ze studia Ghibli. Zegar ten mając 12 metrów wysokości i 18 metrów szerokości i ważąc 28 ton (jest wykonany z miedzi i stali), jest największym animowanym zegarem na świecie.

This beautiful, huge mechanical clock belonging to the steampunk world gets alive a few  times a day, when extensive, timed to music, animations starts to play. Everything spins, whirs and clanks. Watching clock’s moving legs and all the elements inside (lift going up and down, blacksmiths working, people spinning a wheel and walking around on a balcony) it is hard not to think about Howl’s Moving Castle. Ah, and they even have their own small clock inside.

 

Ten piękny, ogromny mechaniczny zegar należący do świata steampunku ożywa kilka razy dziennie, kiedy uruchamiają się rozbudowane, zsynchronizowane z muzyką, animacje. Wszystko się kręci, wiruje i brzęczy. Obserwując poruszające się nogi zegara i wszystkie elementy znajdujące się wewnątrz (wjeżdżająca i zjeżdżająca winda, pracujący kowale, ludzie kręcący kołowrót i spacerujący po balkonie) trudno nie pomyśleć o Ruchomym Zamku Hauru. Ach, i mają nawet swój własny mały zegar w środku.

After watching a morning show we decided to come back in the evening again, to see it in the night lighting.

 

Po obejrzeniu porannej animacji postanowiliśmy wrócić wieczorem, aby zobaczyć zegar w nocnym oświetleniu.

Eggs 'n Things

For breakfast today we went to Eggs ‘n Things. I really do not remember who recommended it to us or why we decided to start the day here, as it is a western style breakfast, but as we went around the street trying to find an entrance (it really was tricky!), we found a few other people doing the same. The place is really popular. We came at their opening time so at least not a queue for us, but when we were leaving it was up to an hour(!) of wait to even get inside. Would it be worth it? Not really. But as it was, we had a rather nice breakfast with crazy amount of whipped cream on the pancakes (do not get me wrong, I am NOT complaining about it). We shared a table with a nice couple from America that we met running in circles whilst trying to understand the navigational clues from Google (I am sure Google had a proper chuckle at our expense).

Dzisiaj na śniadanie wybraliśmy się do Eggs’n Things. Naprawdę nie pamiętam, kto nam to polecił i dlaczego zdecydowaliśmy się rozpocząć tutaj dzień, ponieważ jest to śniadanie totalnie w stylu zachodnim, ale gdy kręciliśmy się po okolicy, próbując znaleźć wejście (co wcale nie było łatwe), wpadliśmy na kilka innych osób, robiących dokładnie to samo. Ta restauracja jest tutaj dość popularna. Przyjechaliśmy na samo otwarcie, więc przynajmniej nie było jeszcze kolejki, ale kiedy wychodziliśmy, to kolejka przed wejściem była już lekko na godzinę czekania. Czy byłoby warto? Szczerze mówiąc niekoniecznie. Ale tak bez czekania to OK, zjedliśmy całkiem znośne śniadanie z szaloną ilością bitej śmietany na naleśnikach (nie, żeby na to narzekała. Do naszego stolika dołączyła sympatyczna para z USA, którą poznaliśmy wcześniej kręcąc się w kółko i próbując zrozumieć wskazówki nawigacyjne Google (jestem pewien, że Google miał niezłą zabawę naszym kosztem ;)).