Pappilon again

Tonight, we are eating at the Papillon again.

Dziś znowu jemy w Papillon.

Marcin spotted a seafood platter on the menu and so here we are again. The platter contains a selection of rock lobster, sea bass, prawns, green mussels and scallops, plus some vegetables and rice.

 

Marcin zauważył w menu półmisek owoców morza i tak oto znowu tu jesteśmy. Na półmisku znajdujemy homara, okonia morskiego, krewetki, zielone małże i przegrzebki, a także trochę warzyw i ryżu.

The main is followed by dark chocolate lava cake and cheesecake. The food is simply marvellous again.

 

Obiad kończymy sernikiem i ciastem „lawa” z ciemnej czekolady. Jedzenie w Papillonie znów jest po prostu cudowne.

Life in paradise

The rest of the day we spend lazily in our swimming pool. Even after sunset, the water is still blissfully warm. Midnight would probably find us here if not the need to go for dinner…

 

Resztę dnia spędzamy relaksując się w naszym basenie. Nawet po zachodzie słońca woda jest nadal błogo ciepła. Północ pewnie by nas tu zastała, gdyby nie konieczność pójścia na obiad…

Hard work before one can relax.

Ile się to człowiek musi napracować, żeby się mógł zrelaksować.

ATV & Buggy adventure

So today is the ATV adventure day. The company we go with collects us from the hotel, and it takes 30-40 minutes to get to the action place. We sign the documents (you know, the usual stuff, if we die, it is on us) and change clothes. We get the automatic two-seater buggy with a 600cc engine, so the punch is powerful enough, and after a short trial round, off we go (following the guide). Most of the tour takes us through the jungle, hills, and the edges of farmlands, and the landscape changes quite a lot. Marcin was told to avoid two things: going into a tree and putting the buggy's wheels into huge holes on the edge of the trails. He nearly did the first one, he definitely did the second (if only once), and he showed no remorse whatsoever, speeding and laughing like a madman. It was not a short race, we had two stops for rest and much fun in between, but the movie below will do a better job of giving you a glimpse than my writing about it. And then we came back, washed a little, and they served us a simple but delicious lunch. I had a really good afternoon; Marcin was in heaven.

 

Dzisiaj jest dzień przygody z ATV. Z hotelu odbiera nas firma organizująca całą zabawę, a dojazd na miejsce akcji zajmuje 30-40 minut. Podpisujemy dokumenty (to, co zwykle, jeśli zginiemy, to nasza wina i niczyja więcej) i przebieramy się w dostarczone przez nich ciuchy. Z kilku dostępnych opcji wybieramy automatyczny dwumiejscowy ATV buggy z silnikiem 600cc, więc z wystarczająco mocnym uderzeniem i po krótkiej rundzie próbnej ruszamy (podążając za przewodnikiem). Większość trasy prowadzi przez dżunglę, wzgórza i skraj pól uprawnych, więc krajobraz bardzo się zmienia. Marcinowi kazano unikać dwóch rzeczy: wjechania czołówką w drzewo i zarycia kołami buggy w wielkie dziury na skraju drogi. Prawie że zrobił to pierwsze, zdecydowanie zrobił to drugie (chociaż tylko raz) i nie okazał żadnej skruchy, pędząc i śmiejąc się jak szaleniec. To nie była krótka trasa, mieliśmy dwa postoje na odpoczynek i dużo zabawy pomiędzy, ale poniższy film lepiej wam o tym opowie niż moje pisanie. A potem wróciliśmy do punktu wyjścia, mogliśmy się trochę opłukać i zaserwowali nam prosty, ale pyszny lunch. Ja miałam dzisiaj dobry dzień; Marcin był w niebie.

U Pattaya breakfast

Breakfast at U Pattaya is soooo yummy. And eating fresh, tasty food whilst looking at the blue sea is unbeatable. Now, we are ready for the main attraction of the day.

 

Śniadanie w U Pattaya jest naprawdę pyszne. A konsumpcja z widokiem na morze to już całkiem hajla bajla. Teraz, z pełnymi brzuchami, jesteśmy gotowi na główną atrakcję dnia.

Move your body

There was no gym at our previous hotel, an excellent pretext to be somewhat lazy, but it is over now. Before breakfast, we are off to do the training. The gym here is small and relatively simple, but, as they say, those who want will find a way, and those who do not will find excuses.

 

W naszym poprzednim hotelu nie było siłowni, co dało nam doskonały pretekst do lekkiego leniuchowania, ale laba się skończyła. Dzisiaj przed śniadaniem pomaszerowaliśmy grzecznie na trening. Siłownia tutaj jest niewielka i stosunkowo prosta, ale jak to mówią: „kto chce znajdzie sposób, a kto nie chce znajdzie wymówki”.