desert

NamibRand

 

The sun is getting lower when we finally enter the NamibRand Nature Reserve, where Wolvedans’ lodges are situated.  NamibRand is one of the biggest private nature reserves in Africa (over 200 000 ha). It borders with the Namib-Naukluft National Park in the west and Numib Mountains in the east. The landscape varies, from sand and gravel plains and stretches of savanna to mountain ranges, and vegetated dune belts. The tourism here is low impact as the whole effort was put to biodiversity conversation, for once animals seem to be more important than visitors’ whims. Not that visitors are not spoiled rotten here, it is just that the owners pay a lot of attention to how it is done.  There are no fences here to allow the wildlife roaming their habitat unhindered. The predominant large mammals are gemsbok (oryx, over 3000) and springbok (over 12 000), but there is also kudu, Hartman's and Burchell's zebra, giraffe, klipspringer, steenbok, hartebeest and baboon, plus predators, such as leopard, spotted and brown hyena, black-backed jackal, aardwolf, bat-eared fox, Cape fox, African wildcat, caracal and genet, lots of birds, rodents, reptiles, amphibians and invertebrates.

Interestingly, the reserve has been designated a Gold Tier International Dark Sky Reserve by the International Dark-Sky Association.

Traveling through the reserve, as we get to the Wolvedans we have already encounter a lot of animals, the most excited I am about jackals, but mating zebras are fun to observe, too.

 

 

Słońce schodzi coraz niżej, kiedy w końcu wjeżdżamy do rezerwatu przyrody NamibRand, gdzie znajdują się lodżeWolvedans. NamibRand to jeden z największych prywatnych rezerwatów przyrody w Afryce (ponad 200 000 ha). Graniczy on z Parkiem Narodowym Namib-Naukluft na zachodzie i górami Numib na wschodzie. Krajobraz jest zróżnicowany, od piaszczystych i żwirowych równin i połaci sawanny po pasma górskie i porośnięte roślinnością pasy wydm. Turystyka tutaj ma minimalny wpływ na środowisko i dużo wysiłku włożono w ochronę bioróżnorodności – chociaż raz zwierzęta wydają się ważniejsze niż zachcianki odwiedzających. Nie żeby goście nie byli tu rewelacyjnie traktowani, po prostu właściciele przykładają dużą wagę, by robić to bez uszczerbku dla natury. W rezerwacie nie ma żadnych ogrodzeń, dzięki czemu dzikie zwierzęta swobodnie wędrują po całym obszarze (a także poza rezerwat). Dominującymi dużymi ssakami są oryksy (ponad 3000 sztuk) i antylopy skoczniki (ponad 12 000), ale występuje tu także kudu, zebry Hartmana i Burchella, żyrafy, klipspringery (koziołki skalne), koziorożce alpejskie, bawolce i pawiany oraz drapieżniki, takie jak lampart, hiena cętkowana i hiena brunatna, szakal czarnogrzbiety, protel grzywiasty, lis przylądkowy, otocjon wielkouchy, żbik afrykański, karakal i żeneta, różne gatunki ptaków, gryzonie, gady, płazy i bezkręgowce.

Co ciekawe, rezerwat został uznany przez Międzynarodowe Stowarzyszenie Ciemnego Nieba za Międzynarodowy Rezerwat Ciemnego Nieba Złotego Poziomu (najwyższe standardy utrzymania nieba bez zanieczyszczeń świetlnych).

Jadąc przez rezerwat zanim dotrzemy na miejsce, spotykamy już wiele zwierząt. Najbardziej ekscytujące jest spotkanie z szakalami, ale zebry zajęte produkcją kolejnych zebr też są fajne do obserwowania.

 About the camp I will write a bit later on, we had a very nice dinner tonight but it was so dark no decent pictures could be made. Mobile phone to the rescue.

O Wolvedans napiszę trochę później, mieliśmy dziś bardzo fajną kolację, ale było tak ciemno, że nie można było zrobić przyzwoitych zdjęć. iPhone na ratunek.

Oryx parade

As we observe horses at the water hole, a group of oryxes marches in. They drink water, play a little and slowly start to go away but the next group is coming, and the next, and the next… It is a proper Oryx procession. They come, stay for a while, drinking and frolicking around, and then go away to make space for the next groups. We should have left for Wolwedans a good while ago, but how can we?

 

Gdy obserwujemy konie przy wodopoju, nagle wmaszerowuje grupa oryksów. Piją wodę, trochę się bawią i powoli zaczynają odchodzić, ale nadchodzi następna grupa i następna, i następna… Obserwujemy tu wielką procesję oryksów. Przychodzą, zostają chwilę, piją i brykają, młodziaki trykają się porożem, a potem odchodzą, by zrobić miejsce dla kolejnych grup. Powinniśmy już dawno być w drodze do Wolwedan, ale jak możemy stad odejść?

Gondwana Sperrgebiet Rand Park- part 2: Horses, ostriches, and kudu

After breakfast we go to see the remaining part of the park and soon we see a herd of horses running in our direction. No, these are not desert adapted horses of Namib, which we can tell immediately, as some of them are light - white or grey, whilst Namib horses are always quite dark due to their narrow gene pool. These are just farm horses that are allowed to graze here, but they are so beautiful. They hoped we brought some food I guess, so they came to greet us, totally unafraid.

Po śniadaniu udajemy się zobaczyć pozostałą część parku i wkrótce widzimy stado koni biegnące w naszym kierunku. Nie, to nie są słynne miejscowe konie przystosowane do życia na pustyni, co widzimy od razu, ponieważ niektóre z nich maja jasne umaszczenie, podczas gdy konie pustynne są zawsze ciemniejszej maści ze względu na wąską pulę genową. To konie hodowlane, które są tutaj wypasane, bardzo zresztą piękne. Chyba miały nadzieję, że przynieśliśmy trochę jedzenia, więc przygalopowały nas powitać, zupełnie się nas nie bojąc.

Our next encounter is with kudu, well camouflaged in the thickets but still spotted.

Następnie zauwazamy zakamuflowane w krzakach kudu. Bardzo sprytnie drogie kudu, ale tym razem punkt dla nas.

And then we meet a small herd of ostriches.

Zaraz potem spotykamy małe stado strusi.

We pass a very beautiful Quiver Tree (Kokerboom).  And when we are back on the way to our chalet the guide shows us eagles’ nest, from which the whole place takes its name.

 

Mijamy bardzo ładny okaz drzewa kołczanowego, a już w poblizu naszego domu przewodnik pokazuje nam też orle gniazdo, od którego całe miejsce wzięło swoją nazwę.

We feel like ice-cream today, so here we do what mother always told me not to do – go to the main restaurant and try to spoil our appetite before dinner (not that it ever worked….)

Dziś mamy ochotę na lody, więc robimy to, co mama zawsze mówiła, ze robi nie należy - jedziemy do głównej restauracji i staramy się zepsuć sobie apetyt przed obiadem (nie, żeby w naszym przypadku to kiedykolwiek działało…).

20180412_160033_0000_0117-01mobile-web.jpg

Short video summary of the trip

Krótki filmik z wycieczki

Gondwana Sperrgebiet Rand Park- part 1: Morning glory

Today we visit the Gondwana Sperrgebiet Rand Park. We start at dawn, when light is still low and air chill, and as we traverse the desert plains the sunlight starts to bring out the mountain tops changing grey tones into fiery orange, before it floods the sand valleys around us.

Dziś odwiedzamy Gondwana Sperrgebiet Rand Park. Wyruszamy (razem z przewodnikiem) o  samym świcie, kiedy światło jest jeszcze bardzo nisko a powietrze chłodne, dzięki czemu możemy obejrzeć codzienny poranny spektakl, kiedy światło słoneczne zaczyna wydobywać z cienia szczyty gór, zmieniając palete szarości w ogniste pomarańcze. Niedługo później  słońce zaczyna zalewać całe pustynne równiny i temperatura szybko skacze w górę.

Five farms were amalgamated to form the private 50,000 hectare Gondwana Sperrgebiet Rand Park, part of the family run Klein Aus Vista (including Eagle’s Nest Chalets where we are staying). Just north from where we are is the Namib-Naukluft National Park with its high dunes but here the landscape is usually more reminiscent of the Nama Karoo (which spreads to the east), dominated by rugged granite boulders, dry riverbeds and panoramic gravel plains, and the Succulent Karoo.

Pięć farm zostało połączonych, aby utworzyć prywatny, zajmujący 50 000 hektarów Gondwana Sperrgebiet Rand Park, do którego należy także Klein Aus Vista (w tym Eagle’s Nest Chalets, gdzie mieszkamy). Na północ od miejsca, w którym jesteśmy, znajduje się Park Narodowy Namib-Naukluft z wysokimi wydmami, ale tutaj krajobraz zwykle bardziej przypomina obszary Nama Karoo (rozciągające się na wschód), zdominowany przez surowe granitowe głazy, suche koryta rzek i panoramiczne żwirowe równiny, jak również regiony Succulent Karoo.

After the winter rains a dazzling array of wild flowers can carpet the desert floor to bring an explosion of colours. But there were no solid rains for the last 7 years in this region, so this is one view Namibia is yet to show us one day.

W latach obfitych zimowych deszczów olśniewający dywan kwitnących sukulentów pokrywa wielkie piaskowe równiny, szokując nagłą eksplozją kolorów. Ale przez ostatnie 7 lat w tym regionie nie było porządnych opadów, więc jest to widok, który Namibia musi nam jeszcze kiedyś pokazać.

Korhans karoo are everywhere around us. If you want to know more about these birds, there is my short note about them https://www.qpixels.com/travel-blog/2021/2/from-the-fish-river-canyon-to-the-eagles-nest-chalets. We also spot namaqua sandgrouse. Males have orangish throats and heads, females  are specked brown all over. Fun fact: For two months after hatching, the chicks drink water from the soaked feathers on the male's abdomen. And finally, on a tree far away we can spot the greater kestrel (Falco rupicoloides).

 

Wszędzie wokół nas panosza się dropie. Jeśli ktoś nie pamięta co to za ptaki, krótka notka o nich znajduje się tutaj https://www.qpixels.com/travel-blog/2021/2/from-the-fish-river-canyon-to-the-eagles-nest-chalets. Zauważamy także stepówkę namibijska. Na zdjęciu zobaczycie samce upierzone piaskowo z kreskowaniem ale z charakterystycznym pomarańczowawym podgardlem i głową, podczas gdy samice sa bardziej jednorodne.  Ciekawostka: Pisklęta przez dwa miesiące od wyklucia piją wodę z nasączonych piór na brzuchu samca. Wreszcie, na drzewie w oddali dostrzegamy takze pustułkę stepową (Falco rupicoloides).

Deep into the reserve we stop at the top of the ridge for a lovely al-fresco breakfast, boiling water for tea and coffee on the fire made from dead elements of succulent plants. It is the life at its best if you ask us….

 

W głębi rezerwatu zatrzymujemy się na szczycie jednego z grzbietów, aby zjeść śniadanie. Przewodnik szybko rozstawia dwa stoły i zapełnia je jedzeniem, podczas gdy woda na herbatę i kawę gotuje się na ognisku z uschniętych gałązek sukulentów. Nasza „jadalnia” rozciąga się w każdą stronę po sam horyzont, to się nazywa królewskie życie ;)