Organika dinner

After our shamefully breathless but beautiful climb to the Santa Ana arch, we make our way back down, heading to dinner - this time to Organika, which is connected to Yaku, where we dined yesterday. The vibe is similar: warm, casual, slightly artsy. Soft lights, good music, and the smell of something amazing coming from the kitchen.

Po naszej mozolnej wspinaczce pod łuk Santa Ana, ruszamy w dół na kolację. Dziś wybieramy restaurację Organica - siostrzany lokal w stosunku do Yaku, gdzie jedliśmy wczoraj. W środku panuje dość podobny klimat: przytulnie, trochę artystycznie, miła dla ucha muzyka i dochodzące z kuchni zapachy z kuchni, od których burczy nam w brzuchu…

To start, we share a trout ceviche - fresh trout in a yellow chilli sauce with mango, red onion, and cushuro (those tiny green spheres from the Andes), all served with toasted corn and mashed sweet potato. It’s vibrant, bright, and just the right amount of spicy.

Na przystawkę zamawiamy ceviche z pstrąga - świeży pstrąg w sosie z żółtej papryczki chili, z mango, czerwoną cebulą, cushuro (to te małe zielone kulki z Andów), prażoną kukurydzą i puree z batata. Kolorowe, świeże, lekko pikantne, jest to idealne danie na początek.

For mains, I go for the gnocchis in pomodoro sauce - homemade, soft and pillowy, served in a rich tomato base with a sprinkle of Andean herbs, parmesan, garlic chips, sunflower seeds and some garden sprouts on top. It’s comforting in all the best ways.

Marcin chooses the grilled alpaca, served with creamy gnocchis on the side and a fresh arugula salad. It is tender, full of flavour, and surprisingly light.  So far we are amazed by the quality of food in Peru.

Na danie główne ja biorę gnocchi w sosie pomidorowym - mięciutkie jak puch kluseczki w aromatycznym sosie z andyjskimi ziołami, parmezanem, czosnkiem, pestkami słonecznika i świeżymi kiełkami. Proste, ale bardzo smacznie.

Marcin wybiera grillowaną alpakę, podaną także z gnocchi w białym sosie i sałatką z rukoli. Mięso jest delikatne, dobrze przyprawione i zaskakująco lekkie. Jak dotąd jakość gastronomii w Peru przerasta nasze oczekiwania.

We’re pretty full, but dessert always finds its way. We try something a bit unexpected: arugula tiramisu. Yes, arugula (rocket). Arugula cream is layered over a chocolate brownie and some homemade cookies.

To finish, we order a herbal teapot with peppermint, lemongrass, chamomile, fennel, coca and muña leaves. And, because we’re in Peru, a pisco with passionfruit.

Slow sips and happy bellies make a soft end to a full of adventures day.

 

Jesteśmy już dość najedzeni, ale każdy wie, że na deser jest osobny żołądek. Zamawiamy dzisiaj coś nietypowego: tiramisú z rukoli. Tak, dobrze czytacie, z rukoli. Krem z rukoli podany jest na czekoladowym cieście brownie i jest zaskakująco dobry.

Na zakończenie dzbanek ziołowego naparu: mięta, trawa cytrynowa, rumianek, koper włoski, liście koki i peruwiańska muña. A do tego, też bardzo lokalnie: pisco z marakują.

Przy herbatce i drinku kończymy nasz pierwszy pełen dzień w Cuzko.

Santa Ana Arch

There’s still plenty of time before dinner, so we decide to take a casual stroll up to the Santa Ana arch. Very casual. Very chill. Or so we thought…

We pass a llama fountain (yes, that’s a thing), turn left, and suddenly a steep, charming little street opens up before us. It looks lovely. Inviting, even. A friendly cobblestone welcome. But don’t be fooled, this street is a seasoned con artist, luring naive visitors into believing that by day two, they’ve somehow conquered the altitude.

Spoiler: we have not.

 

Do kolacji zostało jeszcze sporo czasu, więc postanawiamy wybrać się na spacer do łuku Św Anny. Ot, taki mały spacerek. Na spokojnie. 10 minut w każda stronę. Tak nam się przynajmniej wydawało.

Mijamy więc fontannę z lamami skręcamy w lewo i nagle otwiera się przed nami stroma, urocza uliczka. Wygląda zachęcająco. Prawie jak z pocztówki. Ale zaraz się przekonamy, że to czysta zasadzka – ta ulica doskonale wie, jak skusić naiwnych turystów, którym się wydaje, że po dwóch dniach w Cuzco ogarnęli już chorobę wysokościową.

Spoiler: nie ogarnęliśmy.

As we wheeze our way up, red-faced and rethinking all life choices, we turn right into yet another delightfully vertical street — the final ascent to the arch. Raincoats come off because we’ve each created our own personal saunas inside them. Step by step, we climb, each one a negotiation with gravity.

If high altitude were a person, she’d be lounging on a nearby balcony, popcorn in hand, watching us with a smirk.

But then — finally — we pass through the arch and turn around. And the view?

Worthy. So worthy.

 

 

Zasapani, czerwoni na twarzach docieramy na górę i skręcamy w prawo, gdzie kolejna, jeszcze bardziej stroma droga prowadzi już prosto do łuku. Zdejmujemy płaszcze przeciwdeszczowe, bo zdążyliśmy już sobie w środku zorganizować własne sauny. Krok po kroku, wleczemy się do góry walcząc z grawitacją.

Gdyby wysokość była człowiekiem, siedziałaby teraz na balkonie z miską popcornu, obserwując nas z politowaniem i rozbawieniem.

Ale w końcu przechodzimy przez łuk i odwracamy się, żeby popatrzeć na miasto.

A widok jest zacny.

We arrive at just the right moment - that magical in-between time when the sky is glowing with sunset colours and the lights of the city below start to flicker on. The scene is absurdly pretty, almost suspiciously cinematic. We stay a while, letting the sky darken, setting up the tripod to capture long exposures of car lights trailing down the hill. The street is relatively busy, which helps. Cars pass, red lights streak, and just like that, we’ve got our shot.

And so our second day in Cusco is nearly over. Breathless, glowing (mostly from the uphill effort), we are ready for our dinner. We go down again.

 

 

Trafiamy idealnie – na niebie widać jeszcze kolory, ale światła miasta właśnie zaczynają się zapalać. To najbardziej magiczny czas dnia, jeśli chodzi o światło. A potem rozstawiamy statyw i czekamy, aż zrobi się ciemniej i robimy zdjęcia z długim naświetlaniem - czerwone światła samochodów zostawiają smugi na brukowanej ulicy. Ruch jest wciąż dość duży, co nam tylko pomaga. Klik, pstryk  i mamy to.

I tak kończy się nasz drugi dzień w Cuzco, zasapani, rozgrzani (głównie przez podejście), jesteśmy gotowi na kolację. Schodzimy zatem znowu niżej.

Iglesia de la Compañía de Jesús

After lunch, we decided to visit the Iglesia de la Compañía de Jesús—the ornate, reddish-brown stone church on the southeastern side of the square that dominates the Cusco skyline. Its twin towers rise above the colonial rooftops, just beside the more austere Cusco Cathedral.

Built in the mid-1600s on the foundations of an Inca palace—Amaru Cancha, once the palace of Huayna Capac, the last Inca to rule an unconquered empire—the church was reconstructed after the 1650 earthquake and stands as a prime example of Spanish Baroque architecture in Peru. The façade is richly detailed, with carved columns, niches, and sculptural flourishes. If the light hits it just right, the volcanic stone glows faintly in the late afternoon sun.

Interestingly, the church was once at the centre of a major power struggle. The Jesuits built it to rival the nearby cathedral, which caused considerable tension with local clergy. Pope Paul III was even called upon to intervene—he ordered that its construction not overshadow the cathedral. But by then, it was too late. The church was already becoming one of the most impressive in the Andes.

Po obiedzie postanowiliśmy odwiedzić Iglesia de la Compañía de Jesús – piękny kościół, który dominuje nad południowo-wschodnią stroną placu i znacząco wyróżnia się na tle panoramy Cuzco. Jego bliźniacze wieże górują nad kolonialnymi dachami, tuż obok bardziej surowej w formie Katedry w Cuzco.

Kościół został zbudowany w połowie XVII wieku na fundamentach inkaskiego pałacu Amaru Cancha – dawnej rezydencji Huayny Capaca, ostatniego władcy nie podbitego imperium Inków. Po trzęsieniu ziemi w 1650 roku budowla została odbudowana i dziś stanowi jeden z najlepszych przykładów architektury baroku hiszpańskiego w Peru. Fasada jest bogato zdobiona – znajduje się tu rzeźbione kolumny, nisze i dekoracyjne elementy kamienne. W odpowiednim świetle wulkaniczny kamień koscioła przybiera głęboki, ciepły kolor i wygląda, jakby delikatnie lśnił w słońcu.

Kościół ten był też niegdyś źródłem poważnego konfliktu. Jezuici postawili go z zamiarem dorównania, a może i przyćmienia pobliskiej katedry, co wywołało niezadowolenie lokalnego duchowieństwa. Sprawa trafiła aż do papieża Pawła III, który nakazał, by budowla nie przewyższała katedry. Decyzja jednak nadeszła zbyt późno – kościół już wtedy był jedną z najwspanialszych świątyń w Andach.

We entered through the large central doorway, flanked by tall Corinthian columns and topped by a beautiful arched window framed with intricate stonework.

Inside, we were immediately enveloped in a world of rich gold leaf and dark wood. The main altar is the showstopper—massive (21 metres tall), glittering, and intricately carved. Made of cedar and entirely covered in gold leaf, it draws your eyes upward. The fine wooden pulpit, detailed with a relief of Christ, adds to the drama.

Do środka wchodzimy przez główne wejście, flankowane wysokimi kolumnami korynckimi, nad którymi wznosi się piękne, łukowate okno w kamiennej oprawie.

We wnętrzu dominuje ciemne drewno i złote zdobienia. Główny ołtarz, wykonany z drewna cedrowego i całkowicie pokryty złotem, jest monumentalnych rozmiarów (21 metrów wysokości) i cały misternie rzeźbiony. Kunsztownie wykonana ambona z wizerunkiem Chrystusa w reliefie także przyciąga uwagę.

Side chapels line the interior, each with their own saints, altars, and character. Many are adorned with paintings from the Escuela Cusqueña—vivid works that blend European religious themes with Andean symbolism. The confessionals, like much else here, are beautifully carved.

Bogactwem okapują także boczne kaplice, każda z własnym ołtarzem i postaciami świętych. Wiele z nich zdobią obrazy szkoły Cuzqueña, łączące europejskie tematy religijne z lokalną, andyjską symboliką. Konfesjonały, podobnie jak reszta wyposażenia, są pięknie rzeźbione.

The sacristy carries the same baroque opulence: carved wood, gold leaf, and dark colonial-era furniture. One of its highlights is a collection of colonial paintings, again largely from the Cusco School. These pieces often depict saints, Jesuit figures, or biblical scenes, and are rich in colour, gold accents, and that distinct fusion of Spanish and indigenous aesthetics. Among them are also many depictions of the Crucified Christ as Señor de los Temblores—the Lord of the Earthquakes—Cusco’s patron figure.

Zakrystia również urzeka barokowym przepychem i dominuje tu rzeźbione drewno, złote liście i masywne, kolonialne meble. Znajduje się tu także kolekcja malarstwa kolonialnego, w dużej mierze autorstwa artystów szkoły Cuzqueña. Przedstawiają one postaci świętych, jezuitów oraz sceny biblijne – często w żywych kolorach, z dodatkiem złotych akcentów i z charakterystycznym połączeniem stylów hiszpańskiego i rdzennie andyjskiego. Wśród nich znajduje się również wiele przedstawień Chrystusa Ukrzyżowanego jako Señor de los Temblores – Chrystusa od Trzęsień Ziemi, patrona Cuzco, którego kult ma tu szczególne znaczenie.

Beneath the main altar, near the sacristy, we visited the crypt—a small, solemn chamber historically used for burials of prominent Jesuits and possibly local elites. The space feels more austere here: low ceiling, stone or adobe walls, and a quiet, reverent air.

Tuż pod głównym ołtarzem, w pobliżu zakrystii, znajduje się skromna krypta o niskim sklepieniu i ścianach z kamienia i gliny. Jest to niewielkie, surowe pomieszczenie, w którym niegdyś chowano najważniejszych jezuitów, a być może także przedstawicieli lokalnych elit związanych z kościołem.

We ended our visit upstairs in the choir and gallery area. From there, we had a closer look at the ceiling artwork and a sweeping view down towards the altar. Through a gallery window, we could also look out over the Plaza de Armas and the cathedral—a perfect vantage point to take in the contrast between the two great churches.

Na koniec wchodzimy na chór i galerię. Stąd możemy dokładniej przyjrzeć się sufitom, a także spojrzeć z góry na ołtarz główny. Z okna w galerii roztacza się też piękny widok na Plac Broni i katedrę – doskonałe miejsce, by porównać dwie monumentalne świątynie Cuzco.

Morena

For lunch, we headed to Morena Peruvian Kitchen, just a few steps from Cusco’s cathedral. It’s one of the city’s top-rated restaurants, and it really lives up to the hype. The place has this perfect blend of rustic charm and modern boho-chic—white plaster walls, Cusqueño stone details, local art on the walls, and cozy wicker chairs that invite you to sink in and relax. After wandering through the museum and cathedral, it was exactly what we needed.

 

Na lunch wybraliśmy się do Morena Peruvian Kitchen, restauracji położonej dosłownie kilka kroków od katedry. To jedno z najlepiej ocenianych miejsc gastronomicznych w mieście i rzeczywiście trzyma wysoki poziom. Wnętrze łączy nowoczesność z rustykalnym klimatem: białe tynkowane ściany, lokalny kamień, rękodzieło i sztuka wspólczesna z regionu, a do tego wygodne wiklinowe krzesła i przytulna atmosfera. Po zwiedzaniu muzeum i katedry był to idealny moment, żeby na chwilę odetchnąć.

While we waited for our food, the staff brought out a basket of warm, freshly baked breads with herbed butter—simple, but such a nice touch.

Na przystawkę, zanim jeszcze dostaliśmy zamówione dania, podano nam koszyczek świeżo wypiekanego pieczywa z masłem ziołowym. Bardzo przyjemne czekadełko.

Marcin was feeling adventurous and ordered the cuy—that’s guinea pig, marinated in traditional herbs and served with native potatoes, cheese, corn, and salad. He’d been curious to try it, though I had a feeling it wouldn’t become his favourite (they’re fatty, bony little creatures), and I wasn’t wrong. Still, the dish was beautifully prepared and presented.

Marcin zdecydował się na cuy, czyli pieczoną świnkę morską – klasyk kuchni peruwiańskiej. Bardzo chciał spróbować świnkę, chociaż przeczuwałam, że nie będzie nią wcale zachwycony (to w końcu małe tłuste zwierzątka z dużą ilością kości). No i miałam rację, ale przynajmniej mamy już próbowanie cuy z głowy. Mięso było podane z lokalnymi ziemniakami, serem, kukurydzą i sałatką i trzeba przyznać, że danie było naprawdę dobrze przygotowane. Jak na świnkę.

I went for El Trio, which included:

1.     Classic ceviche—yes, more ceviche, and I regret nothing. This version was quite traditional: raw marinated trout in citrus juices with red onions, cilantro, chili peppers, and big chunks of corn. So fresh.

2.     Arroz con mariscos—a rich, creamy mix of grilled seafood over risotto, spiced Peruvian-style and topped with a bit of parmesan.

3.     Jalea—golden fried calamari, crispy and light.

Ja wybrałam El Trio, czyli zestaw trzech dań:

1.     Klasyczne ceviche – tak, znowu ceviche, i znowu absolutnie pyszne. Tym razem w bardziej tradycyjnym wydaniu: surowy pstrąg marynowany w soku z cytrusów, z cebulą, kolendrą, papryczkami chili i kukurydzą.

2.     Arroz con mariscos – kremowe risotto z mieszanką grillowanych owoców morza, doprawione w stylu peruwiańskim, z odrobiną parmezanu.

3.     Jalea – panierowane i smażone kalmary, chrupiące i delikatne.

We also ordered the cocktail of the day, which was made table-side—always a fun little show. Everything was flavourful and satisfying, and the vibe of the restaurant made it even better.

Now, recharged and full, we’ve got one more church to visit on the Plaza de Armas. Let’s see if we can squeeze in a bit more history before the day winds down.

Do tego zamówiliśmy koktajl dnia, przygotowany bezpośrednio przy naszym stoliku – taki mały pokaz, który świetnie dopełnił całego doświadczenia. Jedzenie było naprawdę smaczne, a klimat w restauracji bardzo przyjemny.

Najedzeni i zadowoleni ruszamy jeszcze zobaczyć ostatni kościół przy Plaza de Armas.

The cathedral

As we step inside the Cusco Cathedral, we are entering a sacred space that blends centuries of history, art, and Andean spirituality. Built with massive blocks of stone brought from Sacsayhuaman between 1560 and 1664 (it took about 100 years!), the cathedral stands atop the Inca palace of Viracocha. It is a powerful testament to the fusion of indigenous and colonial cultures.

The architecture of the cathedral beautifully blends Spanish Renaissance and Gothic styles. Inside, the ceiling is supported by fourteen large cross-shaped pillars and features twenty-four vaulted sections. The cathedral is built in the shape of a traditional basilica, with three main aisles—one in the centre and one on each side. These aisles line up with the three doors you see on the front of the building. The pillars also help divide the space and support the large cross-shaped layout of the church.

Wchodząc do katedry w Cuzco, zanurzamy się w wieki historii, sztuki i duchowości andyjskiej. Zbudowana z masywnych bloków kamienia sprowadzonych z Sacsayhuamán w latach 1560–1664 (budowa trwała około 100 lat!), katedra powstała na miejscu dawnego pałacu Inków – Viracocha.

Architektura katedry to piękne połączenie stylów renesansu hiszpańskiego i gotyku. Wnętrze podtrzymuje czternaście masywnych filarów w kształcie krzyża, a sufit składa się z dwudziestu czterech sklepionych segmentów. Katedra ma klasyczny plan bazyliki – z trzema nawami: główną i dwiema bocznymi, które odpowiadają trzem wejściowym portalom. Układ wnętrza tworzy krzyż, co dodatkowo podkreśla sakralną symbolikę miejsca.

The cathedral is flanked by two churches: the Iglesia del Triunfo on the right, and the Sagrada Família on the left. We entered through the Iglesia del Triunfo. It is the first Christian church built in Cusco after the Spanish conquest. It was constructed in 1536 on the site of the Suntur Wasi, an Inca ceremonial building, according to the Spanish practice of building religious sites over indigenous ones to assert dominance and aid conversion. Its name, “Church of Triumph,” commemorates the Spanish victory over the Incas during the siege of Cusco—a victory that, according to Catholic tradition, was secured through divine intervention by Saint James the Great, patron saint of Spain. Legend holds that he descended from heaven to help the Spanish forces at a critical moment. Inside the church, a statue depicts Saint James on horseback defeating an Inca warrior, capturing this symbolic event. The chapel also contains several intriguing altars, paintings, and crucifixes.

Katedrę otaczają dwie boczne świątynie: po prawej stronie znajduje się Iglesia del Triunfo, a po lewej – Sagrada Família. Weszliśmy przez Iglesia del Triunfo, pierwszy kościół chrześcijański zbudowany w Cusco po hiszpańskim podboju. Powstał on w 1536 roku na miejscu Suntur Wasi – ceremonialnego budynku Inków – jako symbol dominacji Hiszpanów i chrystianizacji. Jego nazwa, „Kościół Triumfu”, upamiętnia zwycięstwo Hiszpanów nad Inkami podczas oblężenia Cusco. Zwycięstwo to, według katolickiej tradycji, było możliwe dzięki cudownej interwencji św. Jakuba Większego, patrona Hiszpanii, który miał zstąpić z nieba i pomóc hiszpańskim wojskom. Wewnątrz kościoła znajduje się rzeźba św. Jakuba na koniu, pokonującego wojownika Inków –symbol tego wydarzenia. W kaplicy można też zobaczyć historyczne ołtarze, obrazy i krucyfiksy.

From the Iglesia del Triunfo, we pass through a small archway into the main body of the cathedral.

In the central part of the cathedral stands the magnificent High Altar, crafted from over 1,250 kilos of silver. This neoclassical masterpiece is adorned with intricate carvings and gold leaf, showcasing the opulence of colonial artistry. At its centre stands a statue of the Virgin of the Immaculate Conception, the cathedral’s patron saint. Beneath the altar lies a small arched crypt containing the remains of former archbishops of Cusco.

Z Iglesia del Triunfo przechodzimy przez niewielki łukowaty korytarz do głównej części katedry.

W centralnym punkcie katedry znajduje się imponujący ołtarz główny, wykonany z ponad 1250 kilogramów srebra. W centrum ołtarza znajduje się figura Matki Boskiej Niepokalanego Poczęcia – patronki katedry. Pod ołtarzem znajduje się mała krypta z pochówkami dawnych arcybiskupów Cusco.

Adjacent to the altar is the sacristy, decorated with portraits of these bishops and a striking painting of the Crucifixion—possibly by Alonso Cano—depicting Christ’s agony with moving realism.

Obok ołtarza mieści się zakrystia, ozdobiona portretami biskupów oraz dużym obrazem Ukrzyżowania – przypisywanym Alonso Cano – który w realistyczny sposób ukazuje cierpienie Chrystusa.

The original wooden altar is located at the very back of the cathedral, behind the present silver altar. Opposite it are the choir stalls. The cathedral also features fourteen side chapels, each containing different works of art: statues of saints and virgins, as well as paintings.

Drewniany ołtarz pierwotnie będący głównym ołtarzem katedry dziś znajduje się za srebrnym ołtarzem, w tylnej części świątyni. Po przeciwnej stronie umieszczone są bogato rzeźbione stalle chórowe. Katedra posiada również czternaście bocznych kaplic, w których można podziwiać różnorodne dzieła sztuki: rzeźby świętych i Madonn, a także liczne malowidła.

Much of this artwork comes from the Escuela Cuzqueña (Cusco School of Art), founded by the Spanish to train the descendants of the Incas in European Renaissance artistic techniques. This school is known for blending 17th-century European devotional styles with the vivid colour palette and iconography of indigenous Andean artists. Its most renowned representatives include Diego Quispe Tito, Basilio Santa Cruz Pumacallao, Basilio Pacheco, and Marcos Zapata. The latter is especially famous for his interpretation of the Last Supper, where the main dish is a traditional roasted guinea pig. Another iconic piece is a depiction of the Virgin Mary wearing a mountain-shaped skirt with a river flowing around its hem—an artistic fusion of the Virgin with Pachamama (Mother Earth), blending Catholic and Andean symbolism.

Wiele z tych dzieł pochodzi ze Szkoły Cuzqueña (Escuela Cuzqueña) – szkoły artystycznej założonej przez Hiszpanów w celu nauczania potomków Inków zasad europejskiego malarstwa renesansowego. Styl szkoły charakteryzuje się połączeniem ówczesnych europejskich technik i religijnych tematów z kolorystyką i symboliką rdzennych artystów andyjskich. Do najbardziej znanych przedstawicieli szkoły należą Diego Quispe Tito, Basilio Santa Cruz Pumacallao, Basilio Pacheco i Marcos Zapata. Ten ostatni zasłynął malowidłem Ostatniej Wieczerzy, na którym głównym daniem jest tradycyjna pieczona świnka morska (cuy). Innym niezwykłym przykładem synkretyzmu kulturowego jest wizerunek Matki Boskiej w spódnicy przypominającej kształtem górę, u której podnóża płynie rzeka – symboliczne nawiązanie do Pachamamy (Matki Ziemi).

The choir of the cathedral is carved entirely from cedar wood, in a Baroque style that often blends into neoclassical influences. It features images of 42 male saints and 38 female saints, along with 24 lower seats and another 40 higher ones.

There is also the Sala de la Plata (Silver Room), a small side chapel displaying a collection of religious silver objects, many of them over a century old.

In the Chapel of the Lord of the Earthquakes, there is a blackened crucifix known as Señor de los Temblores (The Lord of the Earthquakes). The oldest surviving painting in Cusco depicts the city during the devastating earthquake of 1650. Townspeople are shown parading through the plaza with this crucifix, praying for the tremors to cease—an event that, according to legend, miraculously occurred. Every Holy Monday, the Señor is carried through the streets of Cusco in a solemn procession. Devotees throw ñucchu flowers at him—small red blossoms that resemble drops of blood and symbolize the wounds of crucifixion. The flowers leave a sticky residue, which captures smoke from votive candles placed beneath the statue—this is why the figure is now black. This crucifix is depicted in hundreds of paintings in Cusco (look at the top altar painting).

 

Chór katedry wykonany jest w całości z drewna cedrowego, w stylu barokowym z elementami neoklasycznymi. Przedstawiono w nim wizerunki 42 męskich i 38 żeńskich świętych oraz 24 dolne i 40 górnych siedzisk dla chóru.

Warto też zajrzeć do Sali Srebra (Sala de la Plata) – bocznej kaplicy, w której znajduje się kolekcja ponad stuletnich srebrnych przedmiotów sakralnych.

W Kaplicy Pana Trzęsień Ziemi (Capilla del Señor de los Temblores) znajduje się poczerniały krucyfiks znany jako Señor de los Temblores (Pan Trzęsień Ziemi). Najstarszy zachowany obraz w Cusco przedstawia to wydarzenie: w czasie wielkiego trzęsienia ziemi w 1650 roku mieszkańcy miasta wynieśli tę figurę w procesji na główny plac, modląc się o zatrzymanie wstrząsów – i według legendy, trzęsienie cudownie ustało. Co roku w Wielki Poniedziałek krucyfiks jest wynoszony w uroczystej procesji, podczas której wierni rzucają w jego stronę czerwone kwiaty ñucchu – przypominające krople krwi i symbolizujące rany Chrystusa. Kwiaty zostawiają lepką warstwę, która z czasem pochłania dym z palonych pod krzyżem świec – dlatego figura dziś jest czarna. Ten krucyfix zobaczymy w różnych wersjach na dziesiątkach obrazów w Cuzco (górny obraz na tym ołtarzu).