leisure

Neverland in Blenheim

As we stepped through the main door of Blenheim Palace, we entered the Neverland. Literally. The opulent staterooms have been beautifully reimagined this Christmas to bring to life scenes from J.M. Barrie's classic, “Peter Pan”. Each room has been transformed into a vibrant storybook tableau, creating a beautiful, immersive experience.

Przekraczając główne drzwi Blenheim Palace, wchodzimy do Nibylandii. Wystawne pokoje pałacu zostały na czas świat zamienione w sceny z klasycznej książki J.M. Barrie, „Piotruś Pan”.  

We marvelled at the sight of Peter Pan soaring behind a window while Nana kept her watchful eye on the cosy living room. Following the enchanting glow of Tinkerbell, we wandered through the lavishly decorated state rooms, adorned with sparkling baubles and festive Christmas trees.

Piotruś Pan szybował za oknem, podczas gdy Nana czujnie obserwowała przytulny salon. Podążając za czarującym blaskiem Dzwoneczka, przeszliśmy przez bogato dekorowane komnaty pałacowe, pełne błyszczących bombek i świątecznych choinek.

Our adventure continued as we strolled through a moonlit London skyline, arriving at the captivating Mermaid Lagoon. We could hear the ticking of the clock that had been swallowed by the fearsome crocodile and even had the chance to meet the infamous Captain Hook aboard his magnificent pirate ship.

Nasza przygoda trwała dalej, gdy przechadzaliśmy się po rozświetlonej księżycem panoramie Londynu, docierając w końcu do urzekającej Zatoki Syren. Mogliśmy też usłyszeć tykanie zegara, który został połknięty przez słynnego krokodyla, a nawet mieliśmy okazję spotkać niesławnego kapitana Hooka na pokładzie jego pirackiego statku.

As part of our magical journey, we also took a moment to tie a ribbon to the Wishes Tree, and visited the Great Ormond Street Hospital. Our visit was a splendid escape into a storied world and then we followed with an afternoon tea.

Na końcu poświęciliśmy również chwilę na zawiązanie wstążki na Drzewie Życzeń i odwiedziliśmy Great Ormond Street Hospital. Nasza wizyta była wspaniałą ucieczką do świata znanego z dziecięcej historii a potem poszliśmy na popołudniową herbatkę.

Terrase des Palais

I was joking, but… not joking. Here we are again, seeking respite from the relentless heat under a mist of water sprayed above the tables while sipping on some juice. This is how you survive a heat wave in Marrakech, I guess…

 

Żartowałam, a jednak nie żartowałam. Oto jesteśmy znowu w kafejce, szukając wytchnienia od nieustającego upału w mgiełce wody rozpylanej nad stołami i popijając sok. Jest to jeden ze sposobów na przetrwanie fali upałów w Marrakeszu.

Medina yet again

Today, as every day, we traverse the narrow streets and alleys, known as "derbs," that wind their way through the medina. We pass by vibrant buildings adorned with intricate tile work, archways, and ornate doorways, with pink being a dominant hue in the old town.

Dziś, jak każdego dnia, przemierzamy wąskie uliczki i alejki, zwane „derbami”, które wiją się jak pijany wąż przez całą medynę. Po drodze mijamy budynki ozdobione kafelkami i misternymi mozaikami, łukami i ozdobnymi drzwiami. Marrakesz jest nazywany różowym miastem nie bez powodu – w budynkach na starym mieście dominuje różowy odcień.

After making a purchase - Marcin treats me to a beautiful Moroccan caftan and himself to a nice shirt - we head back to the hotel to change and freshen up before venturing out again.

W którymś momencie ulegamy pokusie i kupujemy sobie (a dokładniej to Marcin nam kupuje) piękny marokański kaftan dla mnie i koszulę dla niego – wracamy zatem do hotelu, aby się przebrać i odświeżyć, a potem kontynuujemy zwiedzanie.

Moroccan tea

Ugh, it's a scorcher today - temperatures are in the 40s! We decided to beat the heat by retreating to our riad for a short rest. As usual, they whipped up a delicious Moroccan tea for us in no time. I'll save the full review of our riad for another post, but let's just say it's absolutely amazing.

Matko, jakie dzisiaj są upały – temperatury sięgają czterdziestu stopni! Jesteśmy już tak wyrąbani od tego gorąca, że postawiamy wpaść do naszego riadu na krótki odpoczynek. Jak zwykle w mgnieniu oka przygotowali dla nas pyszną marokańską herbatę. Pełną recenzję naszego riadu zachowam na inny post, ale powiedzmy sobie wprost, że jest on zajefajny.